Najczęściej zadawane pytania (229) Ortografia (592) Interpunkcja (198) Wymowa (69) Znaczenie (264) Etymologia (306) Historia języka (26) Składnia (336) Słowotwórstwo (139) Odmiana (333) Frazeologia (133) Poprawność komunikacyjna (190) Nazwy własne (439) Wyrazy obce (90) Grzeczność językowa (41) Różne (164) Wszystkie tematy (3320)
w:
Uwaga! Można wybrać dział!
Znaczenie2014-10-10
Jak powiedzieć poprawnie: zamienić czy wymienić drobne na banknoty? Zawsze mam mętlik w głowie, co powiedzieć. Czy obie formy są poprawne?
Owszem, można byłoby w tym kontekście użyć zarówno czasownika zamienić w znaczeniu «dać lub otrzymać coś w zamian za coś», jak i synonimicznego wymienić «dać komuś coś w zamian za coś innego, dokonać zamiany czegoś na coś innego». Czasowniki te mają jednak znaczenie ogólniejsze, mogą się zatem odnosić do różnych sytuacji, do wielu czynności, mamy w polszczyźnie natomiast specjalny czasownik, który służy WYŁĄCZNIE do nazywania czynności polegającej na zamianie większych banknotów lub monet na drobniejsze, o mniejszych nominałach – jest to czasownik rozmienić.
Wszystkie wymienione formy można znaleźć w każdym słowniku języka polskiego, np. tu: http://sjp.pwn.pl.
Katarzyna Wyrwas
Znaczenie2014-11-08
Czy poprawny jest zwrot abdykować z tronu?
Wydaje mi się, że nie, podobnie jak wrócić z powrotem.
Ma Pani rację, to także pleonazm (podobnie jak cofnąć się do tyłu), czyli wyrażenie składające się z wyrazów to samo lub prawie to samo znaczących.
O wspomnianej przez Panią sytuacji można powiedzieć co najwyżej zrzec się tronu, co jest synonimiczne względem czasownika abdykować.
Katarzyna Wyrwas

Słowotwórstwo2014-11-08
Szanowni Państwo, według słowników języka polskiego, a także zgodnie z nazewnictwem fachowym, którym posługują się hodowcy i znawcy tematu, kaczuszka oznacza młodą kaczkę (czyli pisklę kaczki płci żeńskiej) oraz, rzecz jasna, zdrobnienie od słowa kaczka. Słowniki języka polskiego jako synonim kaczuszki podają słowo kaczusia, które również jest zdrobnieniem od kaczki. W związku z tym: czy kaczusia w rozumieniu słownika języka polskiego oznacza (podobnie jak kaczuszka) młodą kaczkę, tzn. pisklę kaczki płci żeńskiej?
Pewnie, że możemy mówić o młodej kaczce w sposób spieszczony kaczusia, zresztą na wzór kurczaczek, pisklaczek. Inna rzecz, że zdrobnienia i spieszczenia nie zawsze muszą się odnosić do istot młodych, często bowiem nazywamy pieszczotliwie i zdrobniale istoty w starszym wieku (także ludzkie), o ile tylko pragniemy wyrazić pozytywne emocje z nimi związane. Hodowcy mogą używać formy zdrobniałej, lecz zapewne w komunikacji fachowej ii oficjalnej nie użyją formy spieszczonej.
Odmiana2014-11-08
Jak odróżnić i poprawnie wskazać dopełniacz lub biernik, gdy zbieżna jest forma fleksyjna, np. D. przyjaciela, B. przyjaciela?
W precyzyjnym określaniu przypadków może nam pomóc jedynie kontekst, czyli użycie danej formy w szerszej wypowiedzi. W konstrukcji nie mam przyjaciela o ten rzeczownik zapytamy kogo? czego?, czyli jest to dopełniacz. W konstrukcji widzę przyjaciela zadamy pytanie kogo? co?, spytamy więc o biernik. Bez kontekstu nie da się odróżnić form przypadków, które są synkretyczne, czyli zbieżne.
Katarzyna Wyrwas
Etymologia2015-02-16
Jaka jest (i czy w ogóle istnieje) etymologia pojęcia język polski / polszczyzna?
Oczywiście, że istnieje etymologia tych pojęć. Nazwa język polski, podobnie jak nazwa naszego państwa – Polska, wywodzi się od nazwy jednego z plemion, które zamieszkiwały ziemie dzisiejszej Wielkopolski. Jak pisze Krystyna Długosz-Kurczabowa: „Dziesięć wieków temu na wielkich obszarach nad Wartą i Gopłem mieszkała ludność, której głównym zajęciem była uprawa roli. W przeciwieństwie do ziemi Wiślan i Mazowszan, krain lesistych, dominującym na tych terenach elementem krajobrazu były pola i dlatego ludność tu mieszkającą nazwano Polanami (podobnie jak tych mieszkających na Pomorzu – Pomorzanami, nad Wisłą – Wiślanami, nad rzeką Ślężą – Ślężanami)” (Wielki słownik etymologiczno-historyczny języka polskiego, Warszawa 2008). Nazwa Polanie pochodzi zatem od słowa pole ‘obszar ziemi przeznaczonej pod uprawę’, a Polanie to etymologicznie ‘mieszkańcy pól’. Od tej nazwy plemiennej tworzone były przymiotniki: w rodzaju męskim – polski, w rodzaju żeńskim – polska, a w rodzaju nijakim – polskie. Najpierw przymiotniki te oznaczały tyle co ‘odnoszący się do Polan’, stąd takie połączenia, jak: ziemia polska, kraina polska, język polski. W wyniku uniwerbizacji (połączenia dwóch wyrazów w jeden) wyrażenia ziemia polska powstała nazwa naszego państwa – Polska. Synonimiczna nazwa języka polskiego – polszczyzna – zachowuje staropolską oboczność wynikającą z palatalizacji (zmiękczenia) grupy spółgłosek sk przez samogłoskę przednią e. Zgodnie z prasłowiańskim typem deklinacji w miejscowniku liczby pojedynczej rzeczownik Polska przyjmował formę w Polszcze – stąd dzisiejsza polszczyzna (podobne oboczności: klaskać – klaszczę, pisk – piszcz). Forma w Polszcze była używana do XIX wieku, a z czasem zastąpiono ją przez nową, obecnie obowiązującą formą – w Polsce. Warto zwrócić uwagę, że w XIV wieku przymiotnik polski oznaczał ‘polny’, np. w „Biblia Szaroszpatackiej” pochodzącej z tego czasu można spotkać zdanie Bóg udziałał niebo i ziemię i wszelka roślinę polską.
Kinga Knapik
Ortografia2015-02-18
W „Wielkim słowniku ortograficznym PWN” znajdują się hasła nie omal, lecz... i nie omalże, lecz... Proszę o podanie przykładowych zdań zawierających ww. zwroty.
Wyrazy omal i omalże znaczą tyle co ‘niewiele brakuje, by’ lub ‘w przybliżeniu, niemal, prawie’ (np. Halina potknęła się na szczeblu, omal nie upadła. Jan wpadł do środka, omal bez tchu). Są synonimiczne względem siebie, należą jednak do różnych rejestrów polszczyzny – wyraz omalże w „Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny PWN” opatrzony został kwalifikatorem książkowy, co oznacza, że jest charakterystyczny dla normy wzorcowej i wystąpi raczej w stylu starannym. W połączeniach nie omal, lecz i nie omalże, lecz, podanych przez Pana, nie chodzi tylko o zaprzeczenie, ale i przeciwstawienie, na co wskazuje spójnik lecz; stąd też pisownia rozłączna (por. niedobre = złe, nieprzyjaciel = wróg, niedobrze = źle, ale: nie dobre, lecz wspaniałe; nie przyjaciel, lecz wróg; nie dobrze, lecz głupio). Przykład zdania zawierającego podane przez Pana zwroty mógłby wyglądać następująco: Straciła dla niego głowę nie omal, lecz zupełnie (i analogicznie: Straciła dla niego głowę nie omalże, lecz zupełnie) lub też, np. w odpowiedzi na zarzut: Omal się nie zdradziłaś naszej tajemnicy! Nie omal, lecz wcale nie zdradziłam tej tajemnicy! Warto zwrócić uwagę, że przysłówki omal oraz omalże występują przed czasownikami zaprzeczonymi, por. Omal znów nie popełnił błędu, Omalże nie stracił przytomności z bólu („Uniwersalny słownik języka polskiego”, red. S. Dubisz). Właściwie tylko to różni je od synonimicznych względem nich partykuł niemal, niemalże, nieomal, nieomalże, które przeczenie „zawierają” już w sobie i nie wymagają tym samym użycia czasowników zaprzeczonych, por. Omal się nie potknęła oraz Niemal się potknęła .
Aleksandra Mól
Grzeczność językowa2015-02-22
Witam.
„Może Pani nie gadać, bo my próbujemy się skupić i wykonać pracę, którą robimy” – lekko podniesionym głosem by przekżyczeć wrzawę.
Chciałabym się zapytać, czy powyższy zwrot jest niestosowny kierując go do nauczyciela, który notorycznie przez swoje mówienie przeszkadzał w pisaniu już wspomnianej samodzielnej pracy na lekcji a i tak już było to utrudnione gdyż musieliśmy czytać i pisać w sali, w której były pozasłaniane żaluzje i zgaszone światło, robiliśmy to przy świecach. Owy nauczyciel ciągle zwracał uwagę uczniom, żeby nie rozmawiali a to była praca grupowa.
Szukałam i znalazłam to: gadać pot. «mówić, rozmawiać, opowiadać» i jednym z synonimów słowa gadać jest np. dużo mówić. Pytam się gdyż wspomniana Pani poprosiła mnie po lekcjach, zrobiła mi wykład, że było to niestosowne i że jest inna etykieta zwracania się do nauczyciela niż do kolegów, jeśli próbowałam się tłumaczyć, że ja tak po prostu mówię (ponadto mieszkam na śląsku i moi rodzice są ślązakami) nie zwracając czy to kieruję do kolegi, nauczyciela czy kogokolwiek innego. I ponadto dostałam taką uwagę: Z przykrością informuję o wpisaniu Patrycji uwagi z zachowania, ze względu na bardzo niestosowne zwrócenie się do mnie w czasie lekcji j. polskiego. Anita L.
Pytam się, bo chciałabym wiedzieć czy w końcu jest to poprawne, ponieważ Pani akurat przyczepiła się do słowa „gadać”.
Szanowna Pani,
użyła Pani niewłaściwego słowa, niewłaściwie i niegrzecznie się Pani zachowała wobec nauczycielki, używając nieodpowiedniego aktu mowy. To krótka odpowiedź na Pani pytanie.
Dodam, że Pani mail też nie jest poprawny. Brakuje w nim obudowy grzecznościowej, nie jest zgodny z netykietą. Ponadto popełniła Pani w nim bardzo liczne błędy językowe, stylistyczne, ortograficzne.
A teraz wyjaśnienia bardziej szczegółowe.
Słowo gadać oznacza ‘mówić’, ale to, co ważne, to kwalifikator pot., występujący w definicji. Mówi on, że to słowo jest potoczne. Jako takie nie powinno znaleźć się w wypowiedzi w sytuacji oficjalnej, czyli m.in. w szkole, skierowane do nauczyciela. Jego użycie w opisanej sytuacji jest błędem natury pragmatycznej lub inaczej ujmując: błędem socjolingwistycznym. Krótko mówiąc: nieodpowiednim w przedstawionej sytuacji, w zwrocie ucznia do nauczyciela. Można też go nazwać błędem stylistycznym, bo został użyty element stylu potocznego w kontekście niepotocznym.
Warto też mieć na uwadze synonimy słowa gadać; znajdują się one na stronie http://sjp.pwn.pl/szukaj/gada%C4%87.html: nawijać, terkotać, chlapać językiem (ozorem), nadawać, kłapać dziobem, trajkotać, bajtlować, klekotać, paplać, trajlować, mleć językiem (ozorem), gdakać, klepać, trzepać, pytlować, brechać, trzepać językiem (ozorem).
One także, podobnie jak gadać, mają kwalifikator pot., czyli mogą być używane tylko wówczas, kiedy posługujemy się potoczną odmianą języka. Lekcja stanowi sytuację, kiedy słownictwo języka potocznego może pojawić się tylko jako cytat.
W śląszczyźnie wyraz gadać (godać) występuje, ale etnolekt nie jest odmianą właściwą komunikacji w szkole.
Równie ważne, jak niewłaściwe użycie słowa gadać, jest to, że użyła Pani niestosownego w danej sytuacji aktu mowy, czyli wydała Pani nauczycielowi polecenie, by zamilkł. Nawet jeśli w Pani intencji miała to być prośba, została ona wyrażona bardzo stanowczo. Nie bez znaczenia jest także ton wypowiedzi, jak sama Pani pisze: „lekko podniesionym głosem by przekżyczeć wrzawę” (zachowuję pisownię oryginału).
Jak rozumiem z Pani opisu, nauczyciel uciszał hałas w klasie, by stworzyć warunki sprzyjające skupieniu koniecznemu przy pracy. W sali musiało być głośno, skoro musiała Pani mówić „lekko podniesionym głosem”. Jak rozumiem, nie przeszkadzała Pani „wrzawa”, natomiast nauczyciel, który usiłował skłonić uczniów do cichszego zachowania, przeszkadzał. Nie neguję Pani prawa do asertywności, ale powinna być ona zwerbalizowana odpowiednio do sytuacji, a w tym przypadku zwracała się Pani do nauczyciela, osoby od Pani starszej i przełożonego.
Polska grzeczność nakłada na mówiącego obowiązek uwzględniania, z kim rozmawia, w jakiej sytuacji. Jakkolwiek żyjemy w kulturze indywidualizmu, podlegamy jednak pewnym konwencjom, a jedną z nich jest grzeczność, czyli – jak pisał Kazimierz Ożóg – „system społecznie zaaprobowanych i powszechnie przyjętych norm określających kulturalny sposób zachowania (także i werbalnego) członków danej grupy w kontaktach między sobą”. W polskiej (i nie tylko polskiej) rzeczywistości komunikacyjnej nie jest dopuszczalny tak skrajny indywidualizm, jaki Pani wyraża, pisząc: „[…] ja tak po prostu mówię (ponadto mieszkam na śląsku i moi rodzice są ślązakami) nie zwracając czy to kieruję do kolegi, nauczyciela czy kogokolwiek innego” (zachowuję pisownię oryginału). Jeśli chce Pani tak właśnie postępować, powinna Pani godzić się na różne reakcje na Pani niestandardowe zachowania, na niepodporządkowanie się społecznie przyjętym zasadom. W opisanym przypadku tą reakcją było zwrócenie Pani uwagi przez nauczyciela.
Przypomnę zasady polskiej grzeczności językowej, które tak ujmuje Małgorzata Marcjanik:
1) okazywanie szacunku partnerowi (zwłaszcza osobom starszym, kobietom, przełożonym, osobom pełniącym cieszące się społecznym prestiżem funkcje), w tym umniejszanie roli nadawcy,
2) przejawianie zainteresowania sprawami ważnymi dla partnera i najbliższej jego rodziny, głównie małżonka (zwłaszcza stanem zdrowia, działalnością zawodową, aktualnymi wydarzeniami rodzinnymi i faktami z życia zawodowego).
W Pani wypowiedzi nie widać szacunku dla rozmówcy.
Grzeczność to rodzaj społecznie akceptowanej gry. Zachowanie grzecznościowe podlega nadrzędnej zasadzie: „nie wypada nie…”, natomiast motywacją dla jego stosowania jest troska o poszanowanie partnera. Jak pisze Małgorzata Marcjanik:

„Zasady tej gry, ze wszech miar pożytecznej dla stosunków międzyludzkich, przyswajamy w dzieciństwie, w procesie nabywania w społeczeństwie języka, wartości, wzorów. Nieocenionym praktycznym źródłem wiedzy na ten temat jest w dzieciństwie dom rodzinny (w mniejszym stopniu przedszkole, a potem szkoła); to tu młody człowiek spotyka się z wieloma sytuacjami wymagającymi zachowań grzecznościowych. Grzeczność bowiem to zbiór reakcji na określone bodźce sytuacyjne. Obserwacja zachowań dorosłych członków rodziny oraz udzielane przez nich wskazówki uczą dziecko, jak ma się zachować w konkretnych sytuacjach: przy stole, podczas wizyty zaproszonych gości, gdy dostanie prezent, gdy umrze ktoś z rodziny itd. I gdy dziecko staje się dorosłym, ma już zazwyczaj przyswojone i utrwalone zasady grzeczności, dzięki którym jest pełnoprawnym członkiem społeczności”.

Grzeczności uczy nas też literatura – czasem mimochodem, czasem w sposób zamierzony. Jeden z pierwszych polskich tekstów literackich, który powstał około 1400, roku, a zamieszczony został w kodeksie z roku 1415, nosi tytuł „O zachowaniu się przy stole” lub „O chlebowym stole”. Jego treścią jest ówczesna kultura biesiadna i cześć oddawana kobiecie.
Grzeczności trzeba się uczyć i, co ważne, można się jej nauczyć. Pomaga w tym także bardzo popularny typ książki, zwany ogólnie poradnikiem dobrych manier. Każdy znajdzie książkę odpowiadającą jego potrzebom: poradniki dla dzieci i ich rodziców, dla młodzieży, dla dorosłych, dla kobiet i dla mężczyzn, dla pracownika i dla szefa, dla biznesmena, także tego prowadzącego interesy z partnerami zagranicznymi, dla turysty podróżującego po świecie, dla dyplomaty. Poradnik podpowiada, jak zachować się w szkole, przy stole i przy biurku, w sytuacjach prywatnych i sytuacjach oficjalnych, w kościele itd.
Od niedawna dysponujemy słownikiem, który może służyć pomocą, kiedy nie wiemy lub nie jesteśmy pewni, jakich formuł językowych użyć w danej sytuacji. To książka prof. Małgorzaty Marcjanik, językoznawczyni zajmującej się etykietą językową: „Słownik językowego savoir-vivre’u” (2014). Zamierzeniem autorki było zgromadzenie najczęściej używanych przez Polaków wszystkich pokoleń na przełomie XX i XXI wieku zwrotów grzecznościowych oraz sklasyfikowanie ich według pełnionych przez nie funkcji grzecznościowych, takich jak powitania, życzenia, pozdrowienia, pożegnania, oraz reakcje na nie. W słowniku znalazły się więc zarówno zwroty grzecznościowe używane przez średnie i starsze pokolenie (niektóre, nieliczne zresztą, z kwalifikacją typu „przestarzałe” czy „wychodzące z użycia” w obrębie definicji), jak również zwroty używane przez pokolenie młode, w tym najmłodsze – osoby nastoletnie, a nawet kilkuletnie (uczniów początkowych klas szkoły podstawowej).
Można traktować grzeczność językową jako wyższą formę ludzkiego zachowania, która na co dzień nie jest niezbędna, a wręcz uznawana bywa za rodzaj zbytku, luksusu czy ornamentu. Uważam jednak, że życie bez grzeczności byłoby wręcz niemożliwe. Nie zauważa się grzeczności, gdy jej reguły są respektowane, ale odstępstwo w tej dziedzinie (zarówno zachowanie ewidentnie niegrzeczne, jak i „zapomnienie” o powiedzeniu odpowiedniej formuły) wywołują niechętną reakcję.
Małgorzata Kita
Ortografia2015-02-28
Szanowni Państwo, jak poprawnie zapisać nazwę wrocławskiej synagogi (chodzi o wielkie i małe litery): SYNAGOGA POD BIAŁYM BOCIANEM?
Nazwy obiektów topograficznych, takich jak m.in. budowle i obiekty, zwykło się pisać wielką literą, jeśli zaś nazwy te poprzedza uściślający znaczenie wyraz pospolity (pomnik, most, kościół, cerkiew, sanktuarium), który nie wchodzi w skład nazwy własnej, piszemy go małą literą. W myśl tej zasady obowiązywałaby pisownia synagoga Pod Białym Bocianem. Taką proponuję.

Słowotwórstwo2015-02-28
Pojawiło się ostatnio piwo o nazwie „Trzypalczasty goblin”. Według mnie to ewidentny błąd, powinien być trójpalczasty. Będę niezmiernie wdzięczny za określenie zasad (a może nie mam racji?).
Trzypalczasty może się nie podobać, lecz z punktu widzenia systemowego, gramatycznego jest równie poprawny jak trójpalczasty. Słownik ortograficzny odnotowuje wiele przymiotników złożonych rozpoczynających się zarówno od trój-, jak i od trzy-, np.: trzydniowy, trzyczęściowy, trzyćwierciowy, trzycylindrowy, trzycyfrowy, trzyarkuszowy, trzyaktowy, trzygłosowy, trzygodzinny, trzyizbowy, trzykilometrowy itd.; ale też: trójbarwny, trójbiegowy, trójbiegunowy, trójboczny, trójnawowy, trójramienny itp. Równolegle w polszczyźnie istnieją formy, takie jak: trzydrzwiowy i trójdrzwiowy, trzybiegowy i trójbiegowy, trzyjęzyczny i trójjęzyczny, trzykołowy i trójkołowy, trzykolorowy i trójkolorowy, trzylistny i trójlistny, trzymasztowy i trójmasztowy, trzyosiowy i trójosiowy, trzyskładnikowy i trójskładnikowy, trzygłowy i trójgłowy, trójpasmowy i trzypasmowy. „Uniwersalny słownik języka polskiego” przy tego typu „parzystych” hasłach definiuje tylko jedni z nich, odsyłając do synonimicznego (np. trzykołowy zob. trójkołowy). Niektóre z wymienionych parach wyrazów występują w ustalonych połączeniach terminologicznych, jak np. nerw trójdzielny (anatomiczne), okno trójdzielne (budowlane), takt trójdzielny (muzyczne); mięsień trójgłowy łydki (anatomiczne), fiołek trójbarwny (botaniczny = bratek). Inne nie mają większych ograniczeń występowania, np. trójpasmowy i trzypasmowy łączą się z rzeczownikiem droga na równych prawach, mogą być stosowane wymiennie. Każda z wskazanych wyżej form wymagałaby osobnych studiów dotyczących użycia, ale nie o to chodziło w pytaniu. Na pytanie odpowiedziałam w pierwszym zdaniu.

Znaczenie2015-03-04
Jak nazwać w skrócie córkę, córki brata mojego ojca, a jak nazwać też w skrócie syna, brata ojca mojej matki w takim sensie, jak na córkę brata swojej matki mówimy w skrócie kuzynka?
Nazwy członków rodziny nieraz przysparzają trudności, na co składają się m.in. same więzy rodzinne odznaczające się znacznym stopniem skomplikowania. Zauważmy wszak, że nazywamy naszych krewnych z uwagi na pierwszy (rodzice, dzieci), drugi (dziadkowie i wnuki), trzeci (pradziadkowie i prawnuki) oraz czwarty (prapradziadkowie i praprawnuki) stopień pokrewieństwa w linii prostej, ale jeszcze określamy drugi (rodzeństwo), trzeci (rodzeństwo naszych rodziców, czyli wujek, stryj czy ciotka, oraz dzieci brata i/lub siostry) oraz czwarty (dzieci wujka, stryja czy ciotki) stopień pokrewieństwa w linii bocznej. Do tego należy dodać szereg nazw dla pokrewieństwa zastępczego (np. macocha, ojczym) i pokrewieństwa przyrodniego (np. siostra przyrodnia). Nie zapominajmy również o nazwach stopni powinowactwa rodzinnego, choć ta grupa wyrazów prezentuje się już skromniej (powinowactwo w linii prostej występuje w pierwszym stopniu i obejmuje relację: teść, teściowa a zięć, synowa; w linii bocznej natomiast mamy powinowactwo drugiego i trzeciego stopnia, czyli np. stosunki między mną – mężem/żoną – a rodzeństwem mojego współmałżonka czy mną a współmałżonkami mojego rodzeństwa). Na kłopoty z nazwaniem członków naszej rodziny wpływ mają również zmiany kulturowe, które sprawiają, że współcześnie relacje utrzymuje się jedynie z najbliższą rodziną, a z dalszą spotykamy się okazjonalnie. To sprawia, że dziś nie używamy już wielu nazw stopni pokrewieństwa czy powinowactwa, stąd w obliczu pojawiających się problemów zwykle decydujemy się na słowa ogólne, nieprecyzujące relacji, takie jak: kuzyn, kuzynka czy szwagier, szwagierka.
Przejdźmy jednak do postawionego w pytaniu problemu, a nawet kilku problemów związanych z relacjami pokrewieństwa. Otóż jak nazwać córkę bądź córki brata mego ojca? Piętnastowieczne źródła podają, że jest to siostra stryjeczna (skoro brat ojca nazywany był stryjem, to jego córka była naszą siostrą stryjeczną). Z czasem rzadziej eksponowane rozróżnienie między słowami wuj (brat matki) – stryj (brat ojca) sprawiło, że zaczęto używać też nazwy siostra cioteczna na oznaczenie i siostry stryjecznej (córki brata ojca), i siostry wujecznej (córki brata matki), i stricte siostry ciotecznej (córki siostry matki/ojca). W XVIII wieku polszczyzna zapożyczyła nazwę kuzyn z języka francuskiego i od tego czasu chętnie się po nią sięga też w formie żeńskiej (kuzynka) dla nazwania opisywanej tu relacji
Z kolei kwestia dwu nazw męskich, o które Pan pyta, przedstawia się następująco: syn brata matki to wspomniany już wyżej brat wujeczny, choć dziś możemy się spotkać raczej z określeniem brat cioteczny, częściej z ogólnym – kuzyn. Natomiast dla brata ojca matki w polszczyźnie nie upowszechniło się jednowyrazowe określenie – będzie to brat dziadka.
Mam nadzieję, że odpowiedź choć trochę rozwiała Pana wątpliwości. Jeżeli tego typu zagadnienia są dla Pana szczególnie zajmujące, to polecam książkę Mieczysława Szymczaka pt. „Nazwy stopni pokrewieństwa i powinowactwa rodzinnego w historii i dialektach języka polskiego” (Warszawa 1966). Jeśli natomiast w pytaniu zastosowano błędną interpunkcję i kwestia wątpliwa dotyczyła tak naprawdę nazw określających córkę córki brata mego ojca oraz syna brata ojca mojej matki, to spieszę z odpowiedzią, że tak precyzyjnych jednoelementowych nazw nie ma w języku polskim. Zatem są to: córka kuzynki (czy rzadziej: córka siostry ciotecznej) oraz kuzyn (syn brata dziadka) jako słowo używane w znaczeniu ‘członek dalszej rodziny’.
Joanna Przyklenk

Znaczenie2015-03-08
Witam serdecznie, mam pytania odnośnie do wyrazów deprecjonować, dezawuować i dewaluować. Konkretnie chodzi mi o ich zastosowanie w różnym kontekście. Słownik PWN podaje, że deprecjonować znaczy ‘obniżać wartość czegoś, kogoś’. Jak rozumiem, możemy powiedzieć Nie deprecjonuję dorobku tego artysty, ale czy powiemy pojęcie to uległo na przestrzeni lat deprecjacji? Wydaje mi się, że nie. Nasuwa się bowiem definicja deprecjacji jako obniżenia siły nabywczej pieniądza. Czy w tym kontekście lepiej byłoby użyć dewaluacji? Np. Pojęcie to, na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza, uległo dewaluacji, czyli obniżyło się jego znaczenie, ranga. Rozumiem, że pomiędzy dewaluacją jako obniżeniem wartości pieniądza a deprecjacją w tym znaczeniu możemy postawić znak równości? Czy deprecjonować i dezawuować będą synonimiczne w kontekście wartości, czy może lepiej dezawuować używać w kontekście obniżaniu zasług? Np. Jego dokonania, przez lata dezawuowane przez ówczesne autorytety, wracają teraz na właściwe miejsce w hierarchii zasług dla kraju.
Proszę mi wybaczyć bałagan informacyjny i prawdopodobnie nie najlepsze przykłady, ale pisałem to w pośpiechu. Dodam, że nie znalazłem nigdzie odpowiedzi na powyższe kwestie, co najwyżej pobieżne wyjaśnienia nt. każdego wyrazu z osobna.
Z góry dziękuję i łączę pozdrowienia
Jacek Kubiak
Pytanie Pana dotyka spraw bardzo istotnych nie tylko dla użytkowników języka, ale też dla lingwistów. Okazuje się bowiem, że wyrazy o wręcz identycznym znaczeniu mogą mieć różną łączliwość, że definicje słownikowe nie wystarczają, aby sprawnie posługiwać się językiem; właśnie w pytaniu Pana pojawiają się na to przykłady. W zdaniach: Nie deprecjonuję dorobku tego artysty . Jego dokonania, przez lata dezawuowane przez ówczesne autorytety, wracają teraz na właściwe miejsce w hierarchii zasług dla kraju czasowniki deprecjonować i dezawuować mogą być używane wymiennie. Takiej „podkładalności” nie ma już w zdaniach, w których mamy nazwy czynności deprecjacja i dewaluacja: *Pojęcie to uległo na przestrzeni lat deprecjacji. Pojęcie to, na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza, uległo dewaluacji. Mimo iż znaczenia słownikowe są takie same, łączliwość jest inna.
Jaką można dać radę użytkownikowi języka? Otóż nie wystarczy patrzeć na znaczenie słownikowe, ale trzeba też przyjrzeć się cytowanym przykładom użycia. Oto kopie haseł z „Uniwersalnego słownika języka polskiego” pod red. Stanisława Dubisza:

deprecjacja książk. «obniżenie wartości czegoś»
○ Deprecjacja zawodu nauczyciela.

dewaluacja
1. ekon. bank.
a) «ustawowe obniżenie wartości waluty danego kraju w stosunku do złota lub walut zagranicznych»
○ Dewaluacja marki.
○ Przeprowadzić dewaluację.
b) «obniżenie się realnej wartości pieniędzy»
○ Dewaluacja złotego.
2. książk. «obniżenie się wartości, znaczenia czegoś»
○ Dewaluacja słowa, wartości.

deprecjonować książk. «powodować deprecjację, pomniejszać wartość, przedstawiać w gorszym świetle»
○ Deprecjonować czyjś dorobek naukowy, czyjeś zasługi.

dezawuować książk. «umniejszać wartość czegoś, podważać coś; dyskredytować»:
○ Krytyk bezpodstawnie dezawuuje tę książkę w oczach odbiorców.
○ Dezawuować czyjeś publiczne wystąpienie.

dewaluować
1. ekon. bank.
a) «przeprowadzać reformę pieniężną polegającą na dewaluacji»
○ Dewaluować pieniądz.
b) «powodować dewaluację»
2. książk. przen. «obniżać wartość, znaczenie czegoś»
○ Dewaluować czyjeś starania.

Na początku swojej odpowiedzi wspomniałam, że poruszony przez Pana problem jest ważny nie tylko dla użytkowników języka, ale również dla lingwistów. Rodzi się bowiem pytanie, czy łączliwość ma ścisły związek ze znaczeniem, czy też są to dwie odrębne dziedziny. Sama jestem historykiem języka i obserwuję nieraz, że łączliwość wyrazów ogranicza się, co jest sygnałem cofania się jednostki z języka (ale czasami jest to sygnał zmiany znaczenia!). Inaczej do problemu podchodzą lingwiści badający współczesny język. Dla nich odmienność łączliwości to sygnał odmienności znaczenia, inaczej – badają znaczenie poprzez obserwację łączliwości. I z pewnością głębsza analiza uwzględniająca szeroką gamę łączliwości pokazałaby różnice w znaczeniu omawianych tu jednostek leksykalnych. Jednak proponowane w słownikach specjalistycznych definicje nie byłyby czytelne dla niespecjalistów. Na dowód przytoczę dwie ze „Słownika gniazdowego polskich partykuł”:
CHYBA ‘mówiący o tym, o czym mowa [wiesz, o czym], o czym nie jest tak, że wie, że nie R, mówi, że jest możliwe, że nie R’.
OCZYWIŚCIE ‘nadawca, mówiąc o tym, o czym mowa, mówi, że wiedząc to, co on o tym wie pod danym względem, nie można powiedzieć, że nie R’.
Krystyna Kleszczowa
Znaczenie2015-03-15
Mój syn w rozmowie ze mną powiedział, że został zdeprymowany przeze mnie. Zostać zdeprymowanym – czy to poprawna forma?
Czasownik zdeprymować jest dokonanym odpowiednikiem czasownika deprymować i oznacza ‘przygnębić, zniechęcić’ oraz ‘zawstydzić kogoś’ („Słownik języka polskiego PWN”). Ponieważ zdeprymować jest czasownikiem przechodnim, przybiera zarówno formy strony czynnej (zdeprymował), jak i biernej (został zdeprymowany), a nawet zwrotnej (zdeprymował się, czyli ‘zniechęcił się, zawstydził się’). Jeśli więc syn chciał w rozmowie przekazać, że przygnębiła, zniechęciła lub zawstydziła go Pani, mógł powiedzieć, że został przez Panią zdeprymowany, choć oczywiście naturalniej brzmiałoby, gdyby powiedział, że go Pani zdeprymowała, stronę bierną uznaje się bowiem za właściwą dla stylu oficjalnego, urzędowego. Tam, gdzie to możliwe, zaleca się użycie strony czynnej (por. hasło problemowe Czasownik w „Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny PWN”).
Aleksandra Mól

Poprawność komunikacyjna2015-03-21
Czy poprawne jest użycie zwrotu szalenie zaniepokojony (oficjalne przemówienie Pana Prezydenta RP w związku z zamachem w Tunezji)? Domyślam się, że miał to być synonim przysłówka bardzo (zaniepokojony). Biorąc jednak pod uwagę kontekst, w jakim użyto tego zwrotu, uważam, że słowo szalenie wprowadza do tej wypowiedzi element nadmiernej potoczności (w stylu: szalenie przystojny itd.).
Szalenie jest wyrazem w słownikach języka polskiego opatrywanym definicją «w dużym stopniu; niezmiernie, ogromnie», a ponadto oznaczanym jako książkowy, czyli taki, który występuje w pisanej odmianie języka lub w starannych wypowiedziach mówionych (wyrazy tak kwalifikowane przeważnie należą do stylu publicystycznego lub literackiego czy naukowego).
„Uniwersalny słownika języka polskiego PWN” pod red. S. Dubisza podaje następujące przykłady użycia: Szalenie trudno go przekonać. Szalenie miła dziewczyna. Szalenie modny fason sukienki. Szalenie komuś imponować. Szalenie kogoś, coś lubić. Słownik starszy, pod red. W. Doroszewskiego, podaje literackie przykłady zaczerpnięte z dzieł Kuncewiczowej, Żeromskiego, Prusa, a nawet Słowackiego (zob. http://doroszewski.pwn.pl/haslo/szalenie%20II/).
Wydawałoby się, że taka argumentacja wystarczy, lecz mamy jeszcze „Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN” pod red. A. Markowskiego, w którym zwraca się uwagę na fakt, że przysłówek ten bywa od jakiegoś czasu w polszczyźnie nadużywany, zapewne najpierw w przeświadczeniu, że jest słowem eleganckim, dla podniesienia stylu wypowiedzi, ale jako nadużywany w kontekstach potocznych uległ upotocznieniu i obecnie elegancki, przynależący do stylu wysokiego już nie jest, co odnotowuje wskazany słownik i na co wskazuje również trafnie Pana wyczucie językowe.
Myślę, że Pan Prezydent użył tego słowa w dobrej wierze, chcąc w książkowy sposób wyrazić swoje emocje, które wyrazić jako głowa państwa w tak smutnej chwili powinien, lecz uczynił to nieświadom zmiany, jaka się niepostrzeżenie w odbiorze tego przysłówka dokonała. Zapewne duża część społeczeństwa zmiany tej – jako faktu stosunkowo nowego – również jeszcze nie dostrzega.
Katarzyna Wyrwas
Znaczenie2015-03-22
‘Różne wyrażenia z języka naturalnego mające takie samo znaczenie’ – czy to definicja synonimów?
Tak, to definicja synonimów.
Pierwszym obszerniejszym słownikiem służącym ich badaniu jest „Słownik synonimów polskich” Adama Krasińskiego (Kraków 1885). W czasach II Rzeczypospolitej powstał „Dobór wyrazów. Słownik wyrazów bliskoznacznych i jednoznacznych” Romana Zawilińskiego (Kraków 1926). Tytuły tych słowników wprowadzają nas w rozgraniczenie pomiędzy bliskoznacznością a synonimią. „Za wyrazy bliskoznaczne – pisze Stanisław Skorupka w swym „Słowniku wyrazów bliskoznacznych” (Warszawa 1987, s. V–VI) – uważamy takie wyrazy, których zakresy znaczeń częściowo na siebie zachodzą. Wyrazy bliskoznaczne mogą być bliższe i dalsze znaczeniowo”. Często używamy ich wymiennie, pamiętając wszakże o wymogach kolokacyjnych i stylistycznych – żeby nam wszystko „dobrze brzmiało”.
Np.: Mechanizm dobrze działa. = Mechanizm dobrze funkcjonuje.
Ale: Wysoka temperatura zawsze na mnie źle działała.
Nie powiemy natomiast: Wysoka temperatura zawsze na mnie źle funkcjonowała.
Zatem czasowniki działać oraz funkcjonować nie są ze sobą w pełni tożsame, ponieważ można je stosować wymiennie tylko w ramach jednego ze znaczeń wyrazu działać. Udowadnia to zdanie drugie, w którym metaforyczne znaczenie czasownika działać uniemożliwia zastąpienie go formą funkcjonować.
Synonimy – jak czytamy w przywołanej w naszym pytaniu definicji – są wyrażeniami mającymi to samo znaczenie. Grecki przedrostek syn- wskazuje właśnie na równoczesność i identyczność (por. pływanie synchroniczne).
Przykładami wyrazów równoznacznych, czyli synonimów są m.in. rumakwierzchowiec, językoznawstwolingwistyka, głupiniemądry.
Podsumowując więc, wypada zaznaczyć, iż synonimy oraz wyrazy bliskoznaczne są wobec siebie… bliskoznaczne.
Mateusz Klaja

Znaczenie2015-03-28
Czy wyrazy z przeczeniem nie zaliczamy także do antonimów, np. niemały, niewysoki, niedrogi? A może antonimami wyrazów mały, wysoki, drogi są tylko duży, niski, tani?
Wyrażenia typu niemały nie są odrębnymi jednostkami języka, jeno konstrukcjami złożonymi z partykuły nie- (czy też z jednostki operacyjnej: nie- + przymiotnik) i przymiotnika. Pisał na ten temat Maciej Grochowski w książce „Zarys leksykologii i leksykografii. Zagadnienia synchroniczne” (Toruń 1982) na przykładzie wyrażeń w rodzaju beznogi) Pytanie o relację semantyczną zachodzącą między jednostkami leksykalnymi traci zatem w tym momencie sens. Gdyby jednak przyjąć (jak czyni to tradycja), że wyrażenia typu niemały są odrębnymi bytami językowymi, to relacja, jaka zachodzi między mały i niemały, jest relacją komplementarności (mały + niemały = zbiór + jego dopełnienie). Tak sobie myślę...
Słowotwórstwo2015-03-28
Na forach dyskusyjnych, w grupach dyskusyjnych spotyka się formę przedpisca, przedpiscca lub przedpiszca. Nie używam tu polskich znaków diakrytycznych, bo na forach i w grupach często te formy tak właśnie wyglądają. Czy to formy humorystyczne (potencjalne?) utworzone analogicznie do formy przedmówca?
W polszczyźnie ogólnej nie występuje wyraz *przedpisać ‘napisać coś przed kimś innym’, choć istnieje model słowotwórczy pozwalający na utworzenie takiej formacji. W słownikach znajdziemy wyrazy przedpisemny, przedpiśmienny, ale w znaczeniu ‘istniejący w czasach, w których nie posługiwano się pismem’. W istocie, formy przed|pis|ca (z tematem pis-), przed|piś|ca (z tematem piś-), przed|pisz|ca (z tematem pisz-) są stworzone zgodnie z regułami gramatyki języka polskiego od czasownika pisać przy pomocy przedrostka przed- i przyrostka -ca tworzącego nazwy wykonawców czynności – oznaczają ‘osobę, która napisała coś na forum internetowym czy w grupie dyskusyjnej przed inną osobą’. Przytoczonej w pytaniu formy przedpiscca lub formy ze znakami diakrytycznymi przedpiśćca nie tłumaczą względy morfologiczne. Obie formy to przejaw hiperpoprawności związanej z upraszczaniem grup spółgłoskowych.
Jak słusznie zauważył autor pytania, wyrazy przed|pis|ca, przed|piś|ca, przed|pisz|ca powielają schemat derywacyjny innej formy prefiksalno-sufiksalnej, jaką jest wyraz przed|mów|ca. Oczywiście nasz język obfituje w formacje synonimiczne, takie jak poprzednik czy właśnie przedmówca, które znalazłyby tutaj zastosowanie. Słowniki podają przykłady użycia czasownika mówić w kontekście teksów pisanych: Gazety mówią o ostatnich wydarzeniach. Napis mówił o zakazie palenia („Uniwersalny słownik języka polskiego” pod red. S. Dubisza). Chodzi tu bowiem przede wszystkim o obcowanie z tekstem, którego nośnik (mowa czy pismo) nie jest w danym momencie najważniejszy. Nasuwa się więc pytanie, czy zachodzi potrzeba tworzenia nowego słowa, gdy dysponujemy repertuarem leksyki znajdującej tu zastosowanie. Widocznie dla internautów zaszła potrzeba takiego rozróżnienia. Przedmówca jest dla nich zbyt silnie związany z rzeczownikiem mowa lub czasownikiem mówić, skoro uznali, że należy stworzyć nowy wyraz dla nazwania osoby wypowiadającej się pisemnie. Nowa formacja wyraźniej związana jest z czasownikiem pisać, od którego zaczerpnięto rdzeń i który jednoznacznie wskazuje na sposób czy też formę wypowiedzi.
Widzimy tutaj, że mechanizmy tworzenia neologizmów słowotwórczych są na ogół trwałe. Mam na myśli głównie inwentarz środków językowych obejmujący zasób słownictwa i morfemów słowotwórczych – to nowe zastosowanie stałego rodzimego zasobu – przedmówcę i przedpiścę / przedpiscę / przedpiszcę dzieli bowiem jedynie rdzeń. Jest to nowotwór, a więc jego postać jest jeszcze wciąż nieustabilizowana, wynika z intuicji językowej.
Przedmiotem wątpliwości jest tutaj nie tylko postać wygłosowej spółgłoski tematu, ale również dobór odpowiedniego formantu (sufiksu), spotykane są bowiem w Internecie także inne formy neologizmów oprócz tych podanych przez autora pytania, takie jak przedpiśnik (sufiks -nik), przedpisacz (sufiks -acz), przedpisywacz (sufiks -acz), przedpisiec (sufiks -ec), przedpisek (sufiks -ek). Dodatkowo istnieją formy stworzone na bazie istniejących już w języku polskim słów, do których dodano prefiks przed-, który stanowi nowy element. Formy te są bardzo często źle oceniane przez internautów, gdyż konotują również inne znaczenia. Można tu wymienić choćby wyrazy takie, jak przedpisowiec (konotuje znaczenie wyrazu pisowiec ‘członek lub zwolennik partii PiS’), przedpisak (pisak ‘narzędzie służące do pisania’), przedpismak (pismak jako słowo nacechowane negatywnie), przedpisarz (pisarz konotuje raczej znaczenie zawodu pisarza, osoby trudniącej się pisaniem książek). Najwidoczniej internauci poszukują formy wolnej od jakichkolwiek skojarzeń odsyłających do innych pól leksykalno-semantycznych. Spotyka się więc też formę substantywizowanego imiesłowu przedpiszący. Nie jest jednak zjawiskiem nowym problem doboru odpowiedniej formy derywatu rzeczownikowego od czasownika pisać, oznaczającego wykonawcę czynności. Słownik Lindego wydany w latach 1807–1814 odnotowuje trzy formy złożone derywowane od czasownika pisać, nazywające kronikarza: latopis, latopiszec, latopisca.
Przedpiśca, przedpisca, przedpiszca to neologizmy słowotwórcze, na których powstanie wpłynęła chęć konceptualizacji, chęć nazwania komponentu rzeczywistości związanego z możliwościami, jakie przyniósł ze sobą rozwój nowych mediów. Mają one ograniczony zasięg (Internet) – można więc zaliczyć je do leksyki socjolektalnej. Wzbogacają one zasób polszczyzny, zwłaszcza że są tworzone zgodnie z regułami gramatyki (inaczej niż np. w przypadku kontrowersyjnego forumowicza) – nie zastosowano obcych formantów słowotwórczych, nie sięgnięto po anglicyzm, lecz po model rodzimy.
Paulina Tomaszewska

Znaczenie2015-04-02
Witam! Interesuje mnie kwestia różnicy między przysięgą a przyrzeczeniem. Czy to prawda, że powinno przysięgać się na absolut, a przyrzekać na inne byty? Będę bardzo wdzięczny za informację. Pozdrawiam.
Problem, którego dotyczy Pana pytanie, dotyka nie tylko kwestii językowej, ale także obyczajowej, a nawet prawnej. Potocznie oba wyrazy mogą być używane wymiennie jako określenie mocnego postanowienia czy sumiennej obietnicy. Słowniki ogólne języka polskiego nie wskazują jednoznacznej różnicy semantycznej występującej między przyrzeczeniem a przysięgą (internetowy „Wielki słownik języka polskiego” (WSJP: www.wsjp.pl) definiuje je synonimicznie: ‘uroczysta przysięga’). Oba słowa są formacjami utworzonymi od czasowników. Rzeczownik przysięga pochodzi od czasownika przysiąc (przysięgać), który z kolei jest formacją prefiksalną powstałą od sięgać. Jak pisze Aleksander Brückner w „Słowniku etymologicznym języka polskiego”: „Słowianin przysięgając, dotykał ręką ziemi, sięgał do niej”. Przysięga jest zatem rodzajem zapewnienia, które zakorzenione w obyczajach rycerskich i kulturze dworskiej posiadało jakąś ustaloną zwyczajowo formę (dziś: przysięga wojskowa, harcerska; zaznanie pod przysięgą). Natomiast przyrzeczenie, jak łatwo się domyślić, ma swoją motywację w czasowniku przyrzec (przyrzekać), a ten – w czasowniku rzec, czyli ‘powiedzieć’.
Listę podobieństw między obiema obietnicami dostarczają konteksty ich użycia. WSJP zarówno w haśle przysięga, jak i przyrzeczenie notuje wiele połączeń tożsamych dla obu wyrazów, np. przysięga / przyrzeczenie wierności; przysięga / przyrzeczenie harcerskie, małżeńskie; słowa przysięgi / przyrzeczenia; dotrzymać przysięgi / przyrzeczenia; złamać przysięgę / przyrzeczenie.
Definicje interesujących nas rzeczowników zamieszczone w słownikach ogólnych języka polskiego, m.in. w „Słowniku języka polskiego PWN” pod red. Stanisława Dubisza oraz „Słowniku współczesnego języka polskiego” pod red. Bogusława Dunaja przedstawiają się następująco:

przysięga ‘uroczyste zobowiązanie się do wypełniania określonych obowiązków, do przestrzegania pewnych zasad; też: tekst tego zobowiązania’
przyrzeczenie ‘zapewnienie, obietnica, przysięga’
„Słownik języka polskiego PWN” pod red. S. Dubisza

przysięga ‘uroczyste zapewnienie o czymś, zwykle wypowiadane w ustalonej formule; przyrzeczenie, ślubowanie’
przyrzeczenie ‘to, co się przyrzekło, treść tego wyrażona słowami; obietnica, zapewnienie, przysięga’
„Słownik współczesnego języka polskiego” pod red. B. Dunaja

Na podstawie informacji zamieszczonych w „Słowniku języka polskiego PWN” różnicę w znaczeniu obu wyrazów można widzieć w bardziej uroczystym charakterze przysięgi w stosunku do przyrzeczenia, a zestawienie definicji znajdujących się w „Słowniku współczesnego języka polskiego” do listy różnic między omawianymi słowami, oprócz uroczystego zabarwienia, pozwala dodać obecność ustalonej formuły w wypadku przysięgi i jej brak w przyrzeczeniu. Można więc stwierdzić, że przysięga to obietnica o węższym, nieco bardziej wyspecjalizowanym znaczeniu niż przyrzeczenie. Takie przypuszczenie znajduje uzasadnienie w haśle przysięgać zamieszczonym w WSJP, gdzie zarówno przyrzekać, jak i obiecywać oznaczone są jako hiperonimy (wyrazy o znaczeniu szerszym i nadrzędnym) czasownika przysięgać, innymi słowy – przyrzekać i obiecywać są wyrazami o bardziej ogólnym znaczeniu niż przysięgać.
Sama definicja czasownika przysięgać w WSJP brzmi: ‘uroczyście obiecywać lub zapewniać o prawdziwości czegoś, odwołując się do wartości sakralnych lub innych, cennych dla danej osoby’. Ufając temu wyjaśnieniu, a odwołując się do Pana wątpliwości zawartych w pytaniu, należy uznać, że niekoniecznie trzeba przysięgać na absolut, nic też nie wyklucza, by na niego przyrzekać. Domyślam się, że Pana przypuszczenie bierze się z silnego w języku polskim osadzenia czynności przysięgania w kontekście religijnym, który zachował się do dziś w licznych połączeniach wyrazowych. Spośród nich wystarczy wymienić następujące: przysięgać na Biblię, Boga, Chrystusa, krucyfiks (por. hasło przysięgać w WSJP). Jednak, jak już wspomniałam, ani definicja przyrzeczenia, ani jego etymologia nie wykluczają przyrzekania na absolut. Z kolei w prawie polskim poza przypadkiem przysiąg duchownych nie ma obowiązku przysięgi na Boga czy inny wyższy byt, w treści przysiąg nie pada zaś stwierdzenie przysięgam na X, a jedynie uroczyście przysięgam. W prawie kościelnym (zob. Kodeks prawa kanonicznego, 1199), owszem, przysięga to ‘wezwanie imienia Bożego na świadka prawdy’, należy jednak pamiętać, że jest to bardzo specyficzny kontekst użycia, nie może więc rozstrzygać o innych (zob. przysięga Hipokratesa).
Podsumowując rozważania, należałoby stwierdzić, że nie da się wskazać jednoznacznej różnicy między przysięgą a przyrzeczeniem. Wskazać trzeba na raczej ogólny charakter przyrzeczenia, a bardziej uroczysty – przysięgi. Donioślejsze zabarwienie przysięgi wiązać się może również z faktem, że czasownik przysięgać, od którego się wywodzi, jest zapewne starszy od przyrzekać (a co za tym idzie – rzeczownik przysięga jest starszy od przyrzeczenia), notuje go już bowiem „Słownik staropolski”, a ugruntowanie w staropolszczyźnie ma z pewnością związek ze wspomnianymi średniowiecznymi obyczajami rycerskimi, których przysięga na wierność królowi była ważnym elementem. Również w polskim prawie ten rodzaj obietnicy, choć pojawia się rzadziej niż przyrzeczenie, występuje w bardziej uroczystych okolicznościach – istnieją bowiem: przysięga wojskowa, przysięga prezydenta, przysięga prezesa NBP, przysięgi duchownych. Należy jednak powtórzyć i podkreślić, że choć słowo przysięga pojawia się zdecydowanie częściej w kontekstach religijnych (co pokazują przykłady z NKJP), to nie można jednoznacznie wykazać, że w tych samych kontekstach błędem byłoby użycie czasownika przyrzekać.
Aleksandra Mól
Konsultacja prawna: Michał Pępek, student IV roku prawa na Uniwersytecie Śląskim;
Maciej Niedbał, student IV roku teologii Wyższego Instytutu Teologicznego
im. NMP Stolicy Mądrości w Częstochowie
przy Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie

Znaczenie2015-04-08
Czy prawidłowe jest użycie słowa znacząco tam, gdzie chodzi chyba raczej o znacznie, na przykład w takich zdaniach: Niewątpliwie był osobowością niezrównoważoną, ale władcą wybitnym, który znacząco poszerzył granice państwa, Ubezpieczenia komunikacyjne mogą znacząco obciążyć portfel każdego właściciela pojazdu, Urzędujący prezydent zaczął tracić poparcie, a pretendent znacząco zyskiwać? Jeśli dzisiaj jest to poprawne użycie, to czy zawsze tak było? A może jest to kolejny z wielu dawnych błędów, które „upoprawniły” się poprzez częste odtwarzanie? Podobne do podanych przykłady znajdą się wszak i w przenajświętszym „Korpusie”... Dlaczego i kiedy słowo znacząco stało się dokładnym synonimem słowa znacznie? A może te dwa słowa są wymienne nie we wszystkich sytuacjach?
Na odnalezienie w słownictwie dwóch jednostek, które odpowiadają sobie w każdym calu, jest mniej więcej taka szansa, jak na poprawne wytypowanie wszystkich sześciu cyfr w pewnej popularnej loterii pieniężnej: choć często wydaje nam się, że „mamy” (bo część elementów się zgadza), naprawdę zdarza się to bardzo, bardzo rzadko. Rzeczywiście, wyrazy znacząco ‘o wiele, bardzo’ i znacznie ‘ts.’ mają wiele cech wspólnych, jednak równie wiele je dzieli. Dane „Korpusu Przenajświętszego” wskazują, że znacząco używane jest właściwie tylko przy pewnych czasownikach, które oznaczają zmianę ilościową czegoś (wzrosnąć, spaść [o wartości]), wtórnie różnicę (np. odbiegać [od czegoś]) lub prowadzące do niej oddziaływanie (np. poprawić, wpływać). Znacznie takich ograniczeń nie posiada, dzięki czemu możemy budować z nim zdania typu: Za moich czasów było znacznie lepiej – w tym samym miejscu *znacząco lepiej (albo np. brzydszy, słodszy itp.) brzmiałoby dziwnie, prawda? Poza tym znacznie jest wyrazem czysto funkcyjnym, tzn. nie ma samodzielnego znaczenia, ale tylko zwiększa wydźwięk określanej części mowy (fachowo: intensyfikuje), podczas gdy znacząco jako przysłówek zachowuje szczątki znaczenia czasownika podstawowego (stąd selektywna łączliwość), a przy tym może reprezentować jeszcze inne (można np. mrugnąć znacząco ‘z ukrytym znaczeniem’ czy, jak w przytoczonym cytacie, obciążyć znacząco ‘wyraźnie, odczuwalnie’). Można domniemywać, że (współ)sprawcą częściowego ujednolicenia funkcji obydwu wyrazów jest ich podobieństwo formalne; czy można uznać je za „usankcjonowany błąd” (podejrzewam, że chodzi o problem zbliżony do pary bynajmniej – przynajmniej)? Raczej nie: obydwa wyrazy mają wspólne pochodzenie (od znaczyć, ewentualnie od znak) i właściwie analogiczną budowę (z -ący imiesłowowym i -ny przymiotnikowym jak np. w słynny ‘który słynie’), za czym w historii szło podobne znaczenie, dla znacznie żywe jeszcze w XIX w. (‘dając się poznać, zobaczyć’; np. u Mickiewicza: znaczno (‘widać’), że dusza jeszcze nie sczerniała). Taka zmiana wpisywałaby się w pewną ogólną tendencję rozwojową słownictwa: użycie tego, co wskazuje duże nasilenie w pewnych kontekstach, łatwo przenosi się na inne sytuacje (por. wyraźnie, mocno, zdrowo itp.). To sugeruje, że częściowa równoznaczność znacząco – znacznie będzie się pewnie jeszcze rozszerzać. Proszę dać znać, kiedy natrafi Pan(i?) na formę *nieznacząco (‘nieznacznie’) – będzie to znaczyć, że już jest po wszystkim.
Kacper Kardas

Znaczenie2015-04-11
Nurtuje mnie jedno sformułowanie, o którego znaczenie toczę właśnie spór ze znajomymi. Chodzi o wyrażenie być dumnym. Otóż usilnie twierdzę, że można być dumnym jedynie z tego, do czego przyłożyło się w jakikolwiek sposób rękę, że w przeciwnym wypadku jest to fałszywe poczucie dumy i poniekąd przypisywanie sobie samemu czyichś zasług. Nie mogę czuć się dumnym z osiągnięć Polaków w bitwie pod Grunwaldem, bo nie mam z tym wydarzeniem nic wspólnego – poza pochodzeniem narodowym, które notabene w żaden sposób nie zależy ode mnie, bo przecież nie wybieramy kraju, w którym się rodzimy (abstrahuję od sytuacji zmiany obywatelstwa). Moi znajomi mają w tej kwestii zgoła inne zdanie i są dumni z bitwy pod Grunwaldem, z osiągnięć siatkarzy, ale nie tylko gdy chodzi o sprawy o podłożu narodowego pochodzenia. Słownik PWN podaje definicję (http://sjp.pwn.pl/sjp/duma;2454580.html), że można być dumnym z czyichś osiągnięć i tym się posiłkują w tym sporze, ale to nie przeczy temu, co powiedziałem, bo według mnie można być dumnym z czyichś osiągnięć, jeśli ma się jakikolwiek w nie wkład, np.: jestem z ciebie dumny (jestem, bo mam jakiś tam swój wkład w wychowanie syna, a co za tym idzie w jego osiągnięcia). Znajomi twierdzą, że definicja słownikowa nie jest obwarowana żadnymi warunkami, więc oni mają rację. Proszę o wyjaśnienie. Nie ukrywam, że będę zaskoczony, jeśli okaże się, że nie mam racji, bo definicja bycia dumnym wydawała mi się logiczna, wyczuwalna podświadomie niemal.
Przyjrzyjmy się uzusowi. Z czegóż to zatem Rodacy bywają dumni? Ano, według danych korpusowych, np. ze swojej historii, z przodków, z Polski, z bycia Polakiem, z flagi, ze swojego miasta / wsi / miejscowości, z klubu (piłkarskiego), z biało-czerwonych, z polskiego hydraulika (!), z polskiej młodzieży, z czyjejś postawy, z żony / dzieci / rodzeństwa, z ucznia, z wygranej, z wyniku, z efektów / sukcesów, z umiejętności... Bywają dumni z tego, że Polki są ładne (bo są!), że na czyjejś liście pacjentów jest wójt, że gra się w golfa wyłącznie dla przyjemności, że można studiować na uczelni o wysokim poważaniu, gdy się zda jakiś egzamin, że się było wielorybnikiem, że użyczyło się roślinie swojego nazwiska i jeszcze z wielu, wielu innych rzeczy. Są jednak pewne obostrzenia: nie można być dumnym bez powodu, chyba że mamy na myśli dumę jako czyjąś „cechę”, a nie wykonywaną przezeń „czynność”; zmienia się wówczas także składnia frazy, wszak jestem dumny (dumna, dumni, dumne) + [z czegoś / że coś], ale jestem dumnym / dumną) + [kimś], np. Jest dumnym żołnierzem, ojcem itd., rzadziej, wtórnie, metaforycznie i raczej żartobliwie [czymś] (np. jest dumnym tosterem, ziemniakiem). By można było powiedzieć jestem dumny, musi zawczasu lub równolegle zajść jakieś wydarzenie, proces lub istnieć stan (wskazany expressis verbis albo presuponowany), które by owo uczucie pobudzały, podobnie zresztą jak w sytuacji przeciwnej (np. dla wstydzić się). W związku z tym zdarzenia przyszłe raczej nie podlegają poczuciu dumy – nieco dziwnie brzmiałaby wypowiedź np.: *Jesteśmy dumni, że Polska wygra ten mecz. Co prawda da się zbudować mniej rażące w odbiorze zdania z czasem przyszłym, takie jak Jestem dumny, że jutro dostanę awans / odbiorę nagrodę / będziesz reprezentował nasz kraj, jednak one implicytnie zakładają, że przyczyna została zdeterminowana już wcześniej (por. też Będziemy dumni, jeśli Polska wygra). Drugim obligatoryjnym warunkiem jest związek pomiędzy nadawcą komunikatu (podmiotem odczuwającym) a podmiotem uwikłanym w czynność lub stan, które motywują dumę. Zupełnie rozłączenie obydwu postaci rzeczywiście skutkuje jawną nielogicznością, por. zdania typu *Jako Polacy jesteśmy dumni z działań amerykańskiego (rosyjskiego) prezydenta czy też *Będąc rodowitymi Chorzowianami, bądźmy dumni z Sosnowca. Nie jest jednak tak, że związek ten musi zakładać wyższość lub bezpośredni wpływ jednego z podmiotów na drugi. W końcu jaki wpływ – pośredni bądź nie – mamy na kształt flagi narodowej czy kondycję reprezentacji piłkarskiej (pozostajemy przy przykładach autentycznych, zaczerpniętych z tekstów!)? Musimy sobie więc zadać pytanie, na czym ma polegać owa „zależność podmiotów”. Odpowiedź jest banalna: ponieważ występuje na płaszczyźnie języka, jej (nie)istnienie zależy jedynie od nadawcy komunikatu, jest związane z jego aktualnym poczuciem – nazwijmy to górnolotnie – „duchowej więzi”. „Prawda obiektywna” (czymże ona jest?) nie ma tu nic do rzeczy – język sam w sobie nie ma wbudowanych osobnych modułów do wyrażania sądów „poprawnych” i „sprzecznych z prawdą” (żeby je rozróżnić, wymyślono m.in. wariograf). A że nie jest to kryterium funkcjonujące według zasad logiki... Cóż, gdyby język miał być od początku do końca logiczny, porozumiewalibyśmy się nie elastyczną mową, ale czymś na kształt Basica albo C++, zmechanizowanego kodu, który na przestrzeni lat nie zmieniałby się ani na jotę. Brrr...
Kacper Kardas
Etymologia2015-05-31
Skąd się wzięło słowo dziecko?
Wiesław Boryś w swym „Słowniku etymologicznym języka polskiego” (Kraków 2005) podaje, że rzeczownik dziecko pochodzi od prasłowiańskiej formy *dětь o tym znaczeniu zbiorowym ‘dzieci, dziatwa’, do której dodano przyrostek -ьsko o znaczeniu pejoratywnym (dziś podobne formy to babsko, żabsko).
Słowa oznaczające dziecko w różnych językach mają różne korzenie. Słowiańskie rzeczowniki, takie jak np. czeskie dítě, polskie dziecię, ukraińskie дитина, pochodzą od prasłowiańskiego czasownika *dojiti ‘ssać’, oznaczają więc pierwotnie tego, kto ssie pierś matki. Rosyjską nazwę ребёнок wywodzi się natomiast od rdzenia *orbho- oznaczającego sługę, niewolnika. Rzeczowniki germańskie – angielskie child, niemieckie Kind biorą początek od rdzenia *gel-t o znaczeniu ‘brzuch’ i ‘ciąża’, dziecko w tych społecznościach kojarzono więc z tym, który wyszedł z brzucha matki. W formach hiszpańskiej hijo i portugalskiej filho widać zależność od językowych przodków: łacińskiego filĭussyn’ i greckiego υἱός (yiós) ‘syn’. W niektórych językach dziecko jest widziane przez pryzmat kolejnej ze swych cech: tego, że nie potrafi mówić, co widać we francuskim enfant (od tego angielskie infant), które utworzono przez połączenie in ‘nie’ i fāri ‘mówić’; w ten sam sposób powstała forma niemowlę (nie + mówić). Jeden z kilku chińskich piktogramów oznaczających dziecko 子pokazuje je z rozpostartymi ramionami i nogami ukrytymi pod kocem, inny – 兒 – ma konotacje podobne jak formy hiszpańska czy portugalska, oznacza bowiem syna, obrazek przedstawia natomiast niezamknięte ciemiączko.

1 2 3 4 5 6 7 8